Kryzys ekonomiczny trwa. Podobno wszędzie. Dla tych, co mnie nie znają informacja, że jestem właścicielką małego pubu-piwiarni czy jak by to nazwać. Staram się utrzymać pewien poziom, więc pijaczków itp u mnie nie uświadczysz. Kultura kulturą, ale kryzys rzucił się na mnie jak pies na kość. Po raz pierwszy od trzech lat jestem na stratach, koszty mnie zjadają.
Normalny człowiek to by kombinował, jak zmniejszyć koszty albo co, ale nie ja. Dla mnie to za proste (chociaż obcinać nie ma już z czego). Ja rozszerzam działalność. Mianowicie, biorę sklep. Oznacza to zatrudnienie dwóch osób, mniej czasu (którego już teraz mam mało). Pół dzisiejszego dnia spędziłam latając po urzędach. Musiałam w Urzędzie gminy poszerzyć działalność, bo sprzedaży spożywki nie miałam. Miało być dla przedsiębiorców łatwiej... Niby jeden wniosek trzeba wypełnić, ale te symbole to oszaleć można. Każda działalność ma swój symbol, trzeba go znaleźć w spisie. Wyszukanie symbolu sprzedaży detalicznej artykułów spożywczych i przemysłowych zajęło mi godzinę. Ale dałam radę. Jutro zaniosę papiery, podpisze umowę najmu i... w środę jadę na konferencję - dwudniową, więc wszystko zostawię na głowie męża. Dobrze, że chłop oblatany.
Cały czas zastanawiam się, czy dobrze robię, czy przypadkiem nie pogrążam się w kolejnych długach, czy dam radę?
Ale z barem się udało, może i tym razem się uda.
3 komentarze:
Dasz radę! Trzymam kciuki i co tam jeszcze trzeba!
Nawet się nie zastanawiaj, dasz radę!
Życzę samych sukcesów! Mieć własną knajpkę to moje marzenie. Być może kiedyś je zrealizuję. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz