sobota, 9 maja 2009

Dzień Bibliotekarza

Wczoraj obchodziłyśmy Dzień Bibliotekarza. Po raz pierwszy w życiu czułam się jak gówniarz z papierosem, w kiblu na dużej przerwie w szkole.
W zeszłym roku był uroczysty obiad dla pracowników (po godzinach pracy), potem część oficjalna, na którą zaproszono oficjalnych gości - lampka wina i występy naszej miejscowej poetki i miejscowego trubadura. Goście nas olali, z 20 zaproszonych gości nie przyszedł nikt. Wypiliśmy więc wino (po lampce) we własnym gronie, wysłuchaliśmy poezji i ballad w części artystycznej (piękne to było, ale strasznie smętne) i znudzeni rozeszliśmy się do domu.
W tym roku ma być inaczej. Postanowiliśmy pojechać na wycieczkę. Ok. Lista zatwierdzona, termin ustalony itp.
Wczoraj przyszłyśmy do pracy rano, pośmiałyśmy się, poskładałyśmy sobie życzenia i koleżanka w żartach powiedziała, że to trzeba uczcić szampanem. Dyrekcja nie powiedziała "nie". Kiedy zakończyły się zajęcia wymagające absolutnej trzeźwości umysłu i skupienia, zrobiło się trochę luzu, jedna z "góry" (podział na "górę i "dół" opisze potem i nie chodzi tu o kierownictwo i resztę) pozbierała po 5 zł. i zakupiła, co trzeba. Zostałyśmy z "dołu" poproszone na górę, a tam, zamiast spodziewanej kawy i ciasta z ewentualną lampką wina czy szampana upchałyśmy się na zapleczu (chyba 10 osób), gdzie są drzwi do wc, na jeden strych i drugi. Dostałyśmy po drinku w garść i na stojąco, w nerwowej atmosferze (bo ktos może przyjść) wypiłyśmy za nasze zdrowie.
Nie jestem entuzjastą picia w pracy, ale uważam, że czasem można i świat się od tego nie zawali. Ale sposób zaproponowany przez koleżanki z "góry" absolutnie mi nie odpowiada. Poczułam się jak alkoholik, który "musi" się napić. Wolałabym kawę i ciasto bez żadnego alkoholu, ale przy stole (jest w sekretariacie duzy stół i spokojnie możnaby tam kawę wypić). I nikt by nam złego słowa nie powiedział, że nie lecimy do pracy, a przy okazji naszego święta siedzimy pół godzinki wspólnie przy kawie. Pozostał niesmak.

Skąd wziął się podział na 'dół" i "górę". Otóż na parterze jest wypożyczalnia dla dorosłych i dział opracowania, pracuje nas tu 3 osoby. Na 'górze" czyli pierwszym piętrze jest dyrekcja, sekretariat, czytelnia i oddział dla dzieci. I tak się jakoś porobiło, że my na 'dole' nic nie wiemy, o wszystkim dowiadujemy sie ostatnie, a jak coś trzeba zrobić (wystawę, konkurs czy zastępstwo) to jesteśmy pierwsze. To głupie i nienaturalne, zwłaszcza, że w sumie w głównej bibliotece jest nas w sumie 6 + kierownik administracyjny + dyrekcja.

5 komentarzy:

Ata pisze...

Zaiste... Uroczo... :-/
Więc teraz już wiecie, że za rok same sobie urządzicie Dzień Bibliotekarza (nawet nie wiedziałam, że coś takiego było). A w ogóle - czy to konieczne? Przecież możecie się spotkać gdziekolwiek, kiedykolwiek i z kim będziecie chciały.
A jeśli chodzi o przepływ informacji - również pracuję w bibliotece, tyle że szkolnej. Obok mnie jest księgowość, a w bliskim sąsiedztwie sekretariat i dyrekcja. I co? O wszystkim dowiaduję się niczym ta żona - ostatnia. Nawet o planowanych "jajeczkach" i "opłatkach", nie mówiąc już o Radach Pedagogicznych....

Kankanka pisze...

Irenko! Burakami się nie przejmuj. Już teraz jak wiesz na co je stać to będziesz mogła zdecydować, czy taka forma Ci odpowiada. Moim zdaniem nie ma co robić z igieł wideł jeśli chodzi o takie szampanowe spotkania, czy nawet drinkowe. Oby to było raz na jakiś czas i w kulturalnych warunkach. Z okazji Święta życzę Ci wspaniałego księgozbioru, miłych czytelników i radości z życia!

irenka pisze...

Macie rację. Dzisiaj już trochę mi przeszło i teraz mnie to śmieszy. Głupio trochę, bo jest nas mało, znamy się kupę lat, bo tylko jedna dziewczyna pracuje krócej niż 10 lat. Może mam marzenia, ale marzy mi się integracja pracowników, żebyśmy np na wycieczce razem dobrze się bawiły. Obawiam się jednak, że będą cztery grupy "góra", "dół" "teren" i reszta.
I tu nie chodzi tylko o dzień Bibliotekarza tylko o całokształt.
Ata - bibliotekarze szkolni świętują kiedy indziej :). Ale nie pamiętam kiedy.

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

No nie dziwię Ci się, że byłaś zdegustowana. Też bym była.
Życzę Ci żeby Twoje marzenia o integracji się spełniły :D

Anonimowy pisze...

Wygląda na to, że najlepiej świętować we własnym gronie, skoro ci wyżej nie wiedzą jak to się robi.
Stefan