nawet, jeżeli w ich efekcie staję się posiadaczką nowej pralki.
Nieszczęścia chodzą parami, niestety. Po wymuszonej wymianie sklepowej wystawy myslałam, że troszke odetchniemy. Wydatek spory, ale daliśmy radę. Tymczasem w poniedziałek, po długiej agonii umarła mi pralka.
Pralka pełan dżinsów, których ręcznie wyprać się raczej nie da. Szlag mnie o mało nie trafił. Na szczęście okazało się, że to blokada klapy padła, jak przycisnęłam to załapało. No ale wiadomo, że codziennie na pralce wisieć nie będę, zwłaszcza, że z powodu cieknięcia dopływ wody był ustawiony na minimum i zamiast prać sie godzine to prało sie trzy.
Nie ma to tamto, trzeba kupić nową, bo naprawa nieopłacałna - brak części - zachciało mi się nietypowej pralki.
Pojechałyśmy wczoraj z Agatą do Wrocka, bo u nas drogo i nie ma takiej jak chciałam. Po objechaniu wszystkich sklepów na Bielanach trafiłysmy do sklepu, którego nazwę na szczęście zapomniałam. Znalazłam pralkę, jaką chciałam. Jeszcze obok był jakis sklep, to poszłyśmy. I wróciłyśmy zdecydowane na zakup. Pytam, czy mi załadują do auta. I szczęka o podłogę "bo oni nie mogą, mają przepis, że tylko do drzwi". No to ja dziękuję bardzo, kulturystką nie jestem, córka też nie. A w mediamarkcie od dzisiaj sprzedają bez watu, czyli średnio 250 zł taniej. No to jeszcze raz do media..., ale ta w AGDcoś tam prostsza w obsłudze. No to dzwonimy do Mirka on na to, że mamy kupić, a jak nie damy rady załadować i nikt nam nie pomoże to on przyjedzie.
Załatwianie formalności trwało 40 minut. Pani miała taką minę, jakby nam robiła łaskę, że sprzeda nam pralkę. A w ogóle to ja wymyślam, bo wolałabym oryginalnie zapakowaną, a nie macaną ze sklepu. A jak nie mamy faceta do załadunku, to oni proponują transport, do mieszkania mi wstawią. Jedyne 120 zł. Powiedziałysmy, że bierzemy tą ze sklepu, bo jest dzisiaj, a nie za trzy dni, a do auta same se wsadzimy. Aga podjechała prawie pod same drzwi (szerokość chodnika może z 5 metrów). A pani sprzedawca mówi, że muszę zostawić dowód zakupu to ona mi pożyczy wózek, żebyśmy do auta podwiozły pralkę. Na szczęście dwaj panowie montujący świetlówki przed sklepem zaoferowali pomoc, więc nie musiałyśmy więcej kombinować. A panowie sprzedawcy stali przy drzwiach sklepu i patrzyli, jak to my sobie poradzimy.
Dodam, że ci od świetlówek byli po pięćdziesiątce, a sprzedawcy po dwudziestce.
Doszłyśmy do wniosku, że sprzedawcy mieli zamontowane na nogach bransoletki, a na drzwiach był czujnik. Jak oni nogę za drzwi sklepu to bransoletki ich prądem :).
I mam nową praleczkę, będę sobie prać i prać, i prać.
5 komentarzy:
niech mi ktos wytlumaczy skad sie bierze ten absurd,wszyscy narzekaja ,stekaja na zla,niefachowa obsluge,na brak uprzejmosci,ale nikt tak naprawde nie wykazuje sie choc odrobina dobrej woli,zeby zaczac od siebie
Jak ja stoje za ladą u sibie, to bez względu na to, czy jestem zmęczona, głodna, zła czy coś innego klient zawsze obsłuzony jest z uśmiechem, a często nawet towar donosimy do domu, jeśli wiem, że klientka ma problem z ciężkimi zakupami. Pewnie dlatego takl mnie wkurza lekceważenie ze strony sprzedawców.
To oni są dla klienta, a nie odwrotnie.
i bardzo dobrze, bo napewno bez wzglegu na to jak jest cizko zawsze jest przyjemniej jesli druga osoba odwzajemi sie usmiechem :-)
Irenko, jak pralka człowiekowi padnie, to nie ma wyjścia kupić trzeba. Ale nie rozumiem, czemu tak nieżyczliwą obsługę napotkałaś, myślałam, że im zależy....
Jedna z moich koleżanek tak się wyraziła:
"Przychodzą i przyłażą bez końca jakby domu nie mieli, człowiek nie może spokojnie popracować bo klienci d... zawracają".
Wniosek? Ona z pracy z klientem nic nie ma.
Bo gdyby obsługa była premiowana od traktowania klienta jak bóstwo, czy od sprzedaży, czy od innego czynnika, lub gdyby ona będąc właścicielem widziała profity to by się zamknęła i z uśmiechem nr 1 obsłużyła! Kiedy pracownik dostaje jałmużnę to w podrygach nie będzie skakać. Wiecie jakie są pensje w marketach.
Moje zdanie jest takie: przyzwoitość się ma lub nie.
Prześlij komentarz