sobota, 23 stycznia 2010

Dzień Babci

Nawet nie zauważyłam, jak szybko mija czas. Dopiero był Sylwester, a już styczeń się kończy.
Wróciłam do pracy po grypie i na dokładkę wróciłam na swoje stare śmieci, znaczy się do pracy na filii. Ponad rok pracowałam w dziale gromadzenia i opracowania zbiorów, zupełnie inny charakter pracy. Trochę trudno mi się teraz przestawić z powrotem na pracę bezpośrednio z czytelnikiem.
Prace robótkowe powoli posuwają się naprzód, teraz "na tamborku" mam aniołka na kołderkę dla chorego chłopca Olusia . Fotkę dorzucę chyba wieczorem.

No dobra, miało być o Babci. Takie dni zwykle prowokują wspomnienia. Moje Babcie już dawno nie żyją, ale ciągle gdzieś tam w sercu są zapachy, uczucia. Miałyśmy z siostrą podział, ona była wnusią Babci Beczki, a ja wnusią Babci Świeczki. Wzięło się to stąd, że jedna była malutka i okrąglutka jak piłeczka, a druga raczej wysoka i szczupła. Babcia Beczka (od Mamy) mieszkała w naszym mieście. Często ją odwiedzaliśmy. Pamiętam kuchnię i stół zawalony materiałami. Babcia szyła - była nauczycielką zawodu i krawcową.
Jednak bliższa była mi Babcia Świeczka (od Ojca). Mieszkała na wsi i latem jeździliśmy na wakacje. Tato i wujkowie pomagali w polu. Do dziś pamiętam zapach świeżego siana i uczucie lekkości, kiedy z 1 piętra, ze strychu skakaliśmy z kuzynami na stertę siana przygotowaną do wrzucenia na strych. Pamiętam smak sernika z domowego sera i jabłka z sadu. Potem Babcia oddała gospodarstwo za emeryturę i już nic nie było tak samo. Dziś utrzymujemy kontakt tylko z jedną siostrą Ojca, z drugą na zasadzie kartek świątecznych.Dwaj bracia Taty nie żyją, kuzynów miałam sześciu, ale nie poznałabym ich na ulicy. Jeden kuzyn zmarł niedawno i było mi głupio, bo czułam obojętność. Owszem przykro mi, bo umarł człowiek jakoś jednak związany ze mną, ale nie czuję żałoby.
Zresztą, czasem zazdroszczę rodzinom, ktore trzymają się blisko, ktore razem przeżywają choćby święta. U nas nikt nikogo nie odwiedza w święta (pomijając oczywiście wigilię wspólną z rodziną siostry), siostry Mamy dzwonią z życzeniami, o odwiedzinach nie ma mowy. To nie jest dobre dla rodziny.

czwartek, 7 stycznia 2010

Lepiej późno niż wcale

Skończyłam, skończyłam, skończyłam choinkę.

Na razie nie oprawiłam, bo ramka z paspartu wychodzi prawie 50 zł, co chwilowo przekracza moje możliwości finansowe przyjemnościowe. A do makatki nie mam odpowiednich kolorów. Poczeka więc na lepsze czasy, zwłaszcza, że w sobotę likwiduję świąteczne ozdoby w mieszkaniu, choinka prawdziwa mi się sypie tragicznie :).
I jeszcze kicia, która zaanektowała mój kocyk, wystarczyło na chwilkę wstać z fotela :).

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Przedświątecznie


Zapomniałam, że przed świętami byłyśmy z Agatą na przedświątecznym jarmarku. Kilka fotek dla przypomnienia.









sobota, 2 stycznia 2010

Poświątecznie i po noworocznemu

Grypa nie odpuszcza, ale daję radę. Oczywiście, karczochów i choinki nie skończyłam, sił nie mam. Ile czasu można mieć temperaturę?
Nowy Rok to czas podsumowań i postanowień. Ja tam nic nie postanawiam, no może tylko postaram się jednak nie palić. Grypa dała mi pretekst, to może i po grypie dam radę.
Stary Rok dał mi popalić, co tu dużo gadać.
Choroba siostry, na szczęście wszystko jest ok.
Potem kryzys, odczuwalny niestety w interesach. Otworzyliśmy sklepik, ale bar został zamknięty. To była trudna decyzja, ale w perspektywie czasu słuszna, dzisiaj nie żałuję. Wreszcie wiem, co to wolny weekend. I wolny Sylwester :).
Potem, po wielu badaniach, wreszcie udało się ustalić przyczynę bóli i zwrotów głowy u Agaty. Czeka ją zabieg, drobny, ale bardzo nieprzyjemny. No i kamienie nerkowe, które odezwały się pod koniec roku. Szczęściem, uspokoiły się trochę, bo Agata płakała, że sesji nie zaliczy i rok w plecy będzie. Uczelnia nie przewiduje urlopu zdrowotnego na 1 semestr.
No i najważniejsza decyzja mojej córki - rezygnacja z pracy i mieszkania we Wrocławiu i powrót do domu. Troszkę odetchnęliśmy finansowo, bo mogłam zwolnić dwie pracownice, no i nie muszę dokładać jej do utrzymania.
Mąż zmienił stanowisko pracy (co świadczy o organizacji pracy w policji), na spokojniejsze podobno, ale musiał uczyc sie wszystkiego od nowa, bo między detektywem od przestępst gospodarczych do technika droga daleka bardzo.
A ja przepracowałam rok w opracowaniu książek, 8 godzin przy kompie i teraz nie wiem, co dalej, czy wrócę na filię (brakowało mi kontaktu z czytelnikami), czy też nie. Nikt nic nie wie.
To by było tyle podsumowań, Jeszcze tylko fotki eksperymentalnych bombek.