niedziela, 30 stycznia 2011

Rajdowo




Lubię stare samochody, mogłabym gapić się na nie bez końca. Nic dziwnego zatem, że kiedy przeczytałam, że o Wrocław zahaczy Rajd Monte Carlo Historique nie mogłam tego nie zobaczyć. Wprawdzie doszłam do wniosku, że sterczenie na mrozie przez 4 godziny tylko po to by zrobić parę fotek i nacieszyć oczy to raczej objaw zaburzeń umysłowych, ale takich jak ja było tam więcej, więc jestem lekko usprawiedliwiona.

sobota, 22 stycznia 2011

I znowu optymistycznie

Wczoraj usiłowałyśmy w pracy zakończyć skontrum. Dla nieuświadomionych wyjaśniam, że jest to inwentaryzacja księgozbioru. Kiedyś rozkładało się płachty z rubryczkami, księgi inwentarzowe itd. Teraz mamy system komputerowy. Miał ułatwiać pracę. W tym miejscu powinna być emotka "turlający się ze śmiechu".
Jest taka reklama - Pan siedzi w kasie i przykłada towar do czoła robiąc piiiip. No to ja robiłam tak samo :). Każdą książkę pod czytnik. Dziewczyny donosiły książki z półki. I tak 14 tysięcy razy.
Informatyk w mojej bibliotece zatrudniony jest jeden dzień w tygodniu. Przyszedł w środę, żeby raporty podrukować - ile ubytków, ile wypożyczonych, ile braków. Okazało się, że przy wprowadzaniu książek do kompa zrobiono masę błędów. I teraz nic się nie zgadza. W czwartek wróciłam po zwolnieniu do pracy, Posiedziałyśmy, bo bez informatyka to my nic nie możemy. Wczoraj łaskawie się odezwał i zdalnie ze swojego kompa próbował coś zrobić.
Po 5 godzinach podał mi cztery liczby i powiedział ,że on to już wszystko, a my możemy robić protokół.
Ogarnął nas pusty śmiech. Jak mnie ktoś zapyta, skąd ja wiem, że 861 książek jest wypożyczonych to powiem, że z sufitu :). Mogłyśmy sobie powymyślać cyferki "mniej więcej" i byłoby z głowy.
Po pracy pojechaliśmy (dwie koleżanki z pracy z córkami, moja Agata, ja i mój mąż jako kierowca) do Kłodzka. Aga robiła wyprzedaż biżuterii. Po 5 zł rożne śliczności.
Poszalałyśmy po sklepikach w Twierdzy. Ja zainwestowałam tylko w jedne kolczyki,ale dziewczyny wydały troszkę więcej :). Takiej głupawki dawno nie miałyśmy. I to jest właśnie akcent optymistyczny. Najważniejsze to nie tracić humoru.
Możliwe, że we wtorek zamorduję informatyka, ale dzisiaj mi wesoło.
W środę mam iść na skontrum do czytelni...

Tak moja rodzina spędziła niedzielę. Trzeci komp, stacjonarny jest w drugim pokoju i przy nim siedziałam ja :)

Zuzia pije. Miski z wodą nie uznaje. Ewentualnie wazon z kwiatkami

Rzadki widok, oba koty obok siebie. 

Nowe kolczyki. Śliczne prawda?

wtorek, 18 stycznia 2011

Wzorowa gospodyni

Tytuł nieco przewrotny, bowiem wzorową gospodynią nigdy nie byłam i pewnie nie będę.
Prace domowe robię metodą "nie chcem, ale muszem". Na szczęście jestem posiadaczką dorosłej córki, która mieszka jeszcze ze "starymi" i pracuje  na pół etatu, a godziny pracy sama sobie dobiera, jak jej pasuje.
Z wielką przyjemnością zrzuciłam na nią obowiązek prowadzenia domu. Niech się uczy, na przyszłość będzie jak znalazł :).
Ostatnio jednak, przebywając na planowanym L4 postanowiłam dziecko odciążyć.
Pranie nastawiłam - białe bluzeczki i świąteczny obrus. Obrus malowany... Po praniu cała farba w postaci czerwonych mikronowych kuleczek znalazła się na bluzeczkach. Po drugim praniu nie zeszło. Teraz muszę za pomocą rolki do odkłaczania wyczyścić wszystko (na szczęście da się). Do wiosny pewnie mi zejdzie.
Żeby nie było - to pierwsza wpadka praniowa, z reguły tylko gubię skarpetki - podejrzewam, że pralka je zjada...
W niedzielę na obiadek ziemniaczki z piekarnika. To moje popisowe danie - obrane i umyte ziemniaki wrzucam do miski, obsypuje przyprawami, najlepiej do ziemniaków, dodaję trochę oleju, mieszam, a potem wrzucam do żaroodpornego garnka i do piekarnika. Po ok. 30 minutach odkrywam i opiekają się jeszcze z 10 minut. Pychotka. Do tego schabowe z serem, albo nugetsy i palce lizać.

No, wzorowa gospodyni piecze też ciasto. Ja nie piekę. Ostatnio nawet murzynek, który zawsze wychodził popisowo, miał zakalec. I nie mogę zwalić na piekarnik, bo kilka dni wcześniej Aga piekła i wyszedł super :(.

 Ale fajnie jest nie chodzić do pracy. Jeszcze jutro, a potem powrót na koniec skontrum. Głupio mi, bo zostawiłam dziewczyny same z tą idiotyczną robotą, ale inaczej musiałabym, pojechać na szkolenie, trzydniowe, a wierzcie mi, nie mam motywacji, by szkolić się w zawodzie bibliotekarza.

Tutaj się mogę szkolić :). 

czwartek, 13 stycznia 2011

Ma być optymistycznie

Witam Was po krótkiej przerwie. Sięgnęłam troszkę w przeszłość i poczytałam, co ja w tym blogu wypisuję.
O mamusiu kochana, co za smutas ze mnie. Jeśli na codzień jestem równie marudna co tutaj to szczerze współczuję mojej rodzinie i znajomym w realu.
I postanowiłam co następuje - nie będę narzekać. To moje jedyne postanowienie na Nowy Rok, palenie bowiem rzuciłam rok temu, a schudnąć nie zamierzam (grubsi są weselsi).
Generalnie łatwo nie jest, ale próbuję znaleźć dobre strony. I tak :
  • będę miała więcej czasu na robótki, a ponieważ po raz pierwszy przyniosły one realny dochód to rodzinka czepiać się nie będzie.
  • będę mogła troszkę popełnić rolę gospodyni domowej, pogotuje, posprzątam, a nie tylko praca i praca
  • zmuszono mnie do innego spojrzenia na siebie i na życie - pozwoliłam, by życie mijało nie spodziewając się żadnej zmiany - taki kopniak w tyłek dobrze mi zrobi
  • może podejmę jakąś naukę niezwiązaną z bibliotekarstwem, bo jak widać nie znamy dnia ani godziny...
  • i przestanę kombinować w pracy, co by tu jeszcze zrobić, bo starania nie zostają dostrzegane, a dla idei pracowało się za komunizmu
I na koniec krótkie rozmówki kocie (sytuacja - Lola goni Zuzię)
ja - Lola, nie goń Zuzi, ona stara i gruba jest, zmęczy się
ja - Zuzia, nie warcz na Lolkę, ona młoda i głupia jest
Agata - Mamo, Lola po prostu uważa, że Zuzia prowadzi niezdrowy tryb życia i potrzebna jej gimnastyka, a Zuzia warczy, bo musi smarkuli powiedzieć, co o tym myśli
Szoguś kocha Zuzię

Przy kominku to i na drewnianych patyczkach wygodnie

A czarny sweter to najlepsze miejsce do spania

Kocham moje kicie, ale nie w środku nocy, kiedy uprawiają sporty.

Rozpoczęłam produkcje kartek wielkanocnych :)