czwartek, 10 września 2009

Echa komentarzy

Chciałam troszkę więcej skomentować komentarze :) do poprzedniego postu.
Otóż Droga Maju! Zrozumiałam, że Ty nie masz pracy, wierzę, że jest Ci ciężko. Ale nikt nie broni Ci założyć firmę. Po co?  Dla kasy, żeby córka mogła iść na studia, dla rozwoju, dla przyjemności. I nie dziw się, że po czterech latach rezygnacji z urlopów, weekendów zastanawiam się czy warto było. Po czterech latach rozwoju firma zaczęła przynosić straty, mimo kombinowania i różnych metod prób ratunku. Obecnie wyjściem jest zainwestowanie gotówki lub zamknięcie baru. A koszty ciągle rosną. Czy to nie powód do zmartwień? W firmę zainwestowałam cztery lata życia, wolny czas i sporo gotówki. Od tego zależy też status finansowy rodziny, a wierz mi, do luksusów nam bardzo daleko.
A praca etatowa? Pracuje w bibliotece 25 lat i stanęłam w miejscu. Nie mam możliwości awansu, większych pieniędzy itp. Jakoś przestało mi to wystarczać. I na dokładkę wiem, że jesli będą zwalniać, czy ciachać etaty to ja będę pierwsza do odstrzału. Właśnie dlatego, że mam firmę.
A najwięcej zawałowców jest pośród biznesmenów :).

Ata, dzięki za wsparcie. Ja już miałam przyjemność przenosić bibliotekę, więc wiem, jaka to praca. W mojej bibliotece niestety większość robót spada na bibliotekarki. Spakować to tak, żeby potem było wiadomo co gdzie jest to koszmar. I niestety, pewnie większość książek musiałybyśmy przenieść na własnych plecach, przynajmniej do samochodu i z samochodu :). Ale większy problem jest, że w mieście nie ma budynku, do którego można by biblioteke przenieść, bo to wiadomo, musi on spełniac określone normy i nie ma zmiłuj się, no i okablowanie komputerowe... działamy w systemie i bez okablowania nie mogłybyśmy pracować.


No i na koniec optymistycznie - Lolka wróciła, brudna i głodna niemożebnie :)
No i w albumie dla siostry coś tam wymodziłam...

5 komentarzy:

lilka pisze...

Jak dobrze, że Lola jest z powrotem. Ona chyba musi od czasu do czasu zakosztować świata :-)

irenka pisze...

Ona po prostu zazdrości Zuzi, która wychodzi kiedy chce :)
Lola też będzie wychodzić, ale chciałyśmy ja najpierw troszke podtuczyć, no i nauczyć, żeby przychodziła, jak ją zawołam.

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

Trzymaj się Irenko! Jak Lola wróciła to z nią może i Twoja wena i lepszy nastrój :D
Myślę o Tobie ciepło, bo tez wiem co to praca na etacie i ciągnięcie własnej firmy równocześnie. Jak człowiek nie ma kiedy zjeść porządnie o takich luksusach jak wolny weekend czy wyspanie się nie wspomnę... Mam nadzieje, że mimo wszystko będzie dobrze.
Ściskam serdecznie

Kankanka pisze...

Irenko! Ja czuję co Tobą targa. Niepokój, przestrach, obawa.
Powiem ci tak, kiedy ponad 10 lat temu odchodziłam z zawodu nauczyciela, wiedziałam, że teraz nic mnie nie obroni.
O pracę bardziej się bałam, kiedy byłam młodsza. Dzisiaj nie. Nie mam ani łatwej, ani przyjemnej posady. Na swoje grosze muszę się nieźle napracować. Ale ta praca przychodzi. Dzień zaczynaj od myślenia o pozytywach i o tym co chcesz zmienić. Może rodzaj uśmiechu w sklepie czy barze?
Ja mając kiosk przy bramie chadzam na sąsiednią ulicę. Bo tam facet wie co kupuję, pozdrawia mojego psa, zyczy miłego dnia i wydaje resztę. A pani z kiosku obok o tym zapomina i rotację pracownic ma srednio 4 w miesiącu.
Trzymam kciuki! Będzie dobrze.

Ata pisze...

Widzisz! Pierwszy pozytyw - powrót Loli marnotrawnej. Teraz może być już tylko lepiej!
Irenko - wiem jak to jest przy wszelkiego typu remontach... U mnie teoretycznie pomagają woźne i dozorcy, ale jak mi pourywali półki w szafach, zniszczyli kilka książek, to faktycznie wolałam sama targać wszystkie woluminy :-/
Jednak Pedagogiczna jest lepiej zorganizowana pod tym względem (choćby dla tego, że mają kilku facetów na etacie ;-))
Skoro Wasza biblioteka jest tak duża, to nie wierzę w to, żeby ją mogli zlikwidować!

A komentarzami od frustratów nie przejmuj się - i tacy są światu potrzebni (dla urozmaicenia ;-))