czwartek, 13 sierpnia 2009

Chata Magoda: Bieszczadzki żywioł ludzki cz. 2

Chata Magoda: Bieszczadzki żywioł ludzki cz. 2

Uwielbiam czytać wieści z Chaty Magoda. Ja jestem miastowa, pracuje na etacie, mam firmę i ostatnio coraz częściej zastanawiam się czy warto. W pogoni za lepszym (?) życiem brakuje nam czasu na przyjaciół, rodzinę. Nawet o urlopie można zapomnieć. Ludzie w mieście zamykają się we własnym domu, coraz mniej spotkań, chociażby na babskie plotki. Bezpośrednią rozmowę zastępują majle, smsy. A jak się już spotkają, to rzeczywiście nigdy nie wiadomo kto przyjaciel, a kto tylko mówi, że jest przyjacielem.
Zazdroszczę Jagodzie tej szczerości i sympatii. Zapatrzeni w siebie nie dostrzegamy innych.
Wiem, że ja nie dałabym rady żyć tak jak Jagoda, może dlatego, że nienawidzę gotować i sprzątać. Czasem tego żałuję, ale nie jestem dobrą gospodynią i nie tylko dlatego, że nie mam czasu.

2 komentarze:

lilka pisze...

Te zczytałam ten tekst i to całkiem przed chwilą i też bardzo mi się spodobał.

Magoda pisze...

Irenko - ze mnie dupa nie gospodyni! Ale się staram bo do nas przyjeżdżają tacy mili ludzie, że przyjemnością jest dbać o nich.
Dziękuję za miłe słowa i życzę Ci samych DOBRYCH przyjaciół!
Uściski serdeczne!