poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Wyszywanki

Dziś pokażę wyszywanki, które są gotowe i czekają, aż wymyślę im jakieś zastosowanie :).
Ale najpierw moja kicia, leży sobie na półce w szafie i z wysoka obserwuje świat (a szczególnie małego łobuza czyli Lolkę)

Teraz motylki wyszyte przez moja siostrę podczas pobytu w szpitalu na radioterapii. Pomogły, jest dobrze.
 
Teraz serduszka wyszyte przez moją córkę Agatę, miały być na sercową kołdrę dla Siostry, ale  kołdra nie doczekała ukończenia. Jedno jest troszkę spiep..., ale i tak je do czegoś wykorzystam :).

No i na koniec moje serce, tez było przeznaczone na sercową kołdrę :). I tęczowy kotek.

niedziela, 30 sierpnia 2009

Targi zoologiczne

Wczoraj pojechałyśmy z Agatą do Wrocławia na Targi Zoologiczni-Botaniczne.
Fajnie było, pooglądałyśmy sobie kotki i pieski i pytony. Innych robali nie oglądałysmy :). Troche byłam zawiedziona, bo nie było stoisk z zabawkami czy karmami dla psów i kotów. Najwiecej było akwarystyki, co nas akurat najmniej interesowało. Przy okazji była giełda staroci. Uwielbiam po takich chodzić, ale na szczęście nie posiadam manii kupowania tych sliczności, co tam były. Zwróciłam uwagę na angielską porcelanę i miniaturki sprzętów i urządzeń domowych. To pod wpływem Anek73 :). Śliczności. Szukałam kufli od piwa i otwieraczy, ale nic ciekawego nie rzuciło mi sie w oczy.

Fotki na picasie

środa, 26 sierpnia 2009

Wyszywanki

Ponieważ skończyły sie Mistrzostwa świata w lekkoatletyce i w telewizji nie ma co oglądać, powoli zaczynam się nudzić.
Wzięłam sie więc za wyszywanie. Skończyłam serduszko i wzięłam sie za tęczowego kotka. Trochę bałam się cieniowanej muliny, ale wychodzi nawet nieźle. Jeszcze nie wiem, co zrobie z tymi obrazkami, ale wyszywanie sprawia mi przyjemność, tylko, że ... okazuje się, że jestem ślepa jak kura. Przy dziennym świetle jakoś powolutku idzie, ale przy lampce to kosmos, nic nie widzę.
Obrazki skanowane, więc i jakość nie najlepsza. A kotek jest na kremowej kanwie.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Testy zdrowotności :)






Dwa tygodnie temu mąż wywiózł moją Mamę w odwiedziny do kuzynki. Ok. 340 km. Wczoraj trzeba było Ją przywieźć spowrotem. Agata powiedziała, że ma prawo jazdy 1,5 roku, a była tylko we Wrocku to chce jechać. Ja po tygodniu kurowania się w domu, znudzona i wściekła też się zgłosiłam. W efekcie pojechaliśmy we trójkę, ja na ibuprofenie. Mąż jako drugi rezerwowy kierowca, bo to w końcu 12 godzin za kierownicą. W połowie drogi mijalismy Olsztyn, ten ze średniowiecznymi ruinami. Zarządziłam postój. Po kilku minautach wspinaczki pod górę doszłam do wniosku, że jeszcze nie mam tyle siły co myślałam. Ale wylazłam. Niestety, przed wyjazdem nikt nie naładował akumulatorków w aparacie i tenże niestety umarł :), więc fotek niewiele.
Pojechalismy dalej. Przed miejscem docelowym wiedziałam juz, że jazda z mojej strony chyba nie była dobrym pomysłem. Zjedlismy obiadek i wracaliśmy. Już w godzinkę później wiedziałam, że wyjazd na pewno nie był dobrym pomysłem. Trzy godziny później byłam pewna, że padło mi na mózg. Dojechałam ledwo żywa. Ponieważ zatoki dalej bolą mnie jak licho, dzisiaj poszłam do lekarza i w efekcie mam nowy antybiotyk i nowe zwolnienie lekarskie.
Acha, moje dziecko dzielnie przejechało w obie strony, całkiem nieźle sobie poradziła na nieznanej trasie, przy sporym ruchu. Jak wróciliśmy do domu, swoje zdolności podsumowała krótkim "jestem zaje...". :))
fotki na picasie

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Dni Twierdzy








No, przespałam pół dnia, teraz troszkę się ruszyłam, bo nie znoszę leżenia w łóżku, zwłaszcza, że do czytania nic nie mam. Dziękuje za życzenia powrotu do zdrowia. Ja to tak mam, prawie co roku w lecie muszę załapać jakieś choróbsko. Czasem właśnie pomaga woda mineralna z lodem. Teraz nie pomogła. :(.
Obiecałam kilka słów o bitwie o twierdzę. Fajnie było. Huk niesamowity. Bardzo podobał mi się komentarz kilkuletniego chłopca : " Ja tam wole oglądać w telewizji, można sobie ściszyć, albo podgłosnić, kiedy sie chce". Super trafione.
Najbardziej podobały mi sie takie kwiatki jak np, markietanka pojąca rannego żołnieża z półtoralitrowej, plastikowej butelki, albo ciężko ranny żołnierz z szerokim uśmiechem na twarzy, albo markietanki stojące na polu bitwy i pstrykające fotki cyfrówkami.
Przy okazji miałam możliwość zobaczenia Twierdzy z bliska,wcześniej jakoś się nie składało.
Więcej fotek na
http://picasaweb.google.com/irenkastrojna/DniTwierdzyKOdzkiej#

Jak co roku o tej porze ...

Dopadła mnie ropna angina z zapaleniem zatok do kompletu.
Jak troszkę odżyje to napiszę coś więcej i wkleję fotki z Kłodzka, teraz idę spać. :)

niedziela, 16 sierpnia 2009

IV Dni Twierdzy Kłodzkiej

Na Stokach Bojowych ponad 250 rekonstruktorów odtworzyło po raz czwarty dramatyczne wydarzenia sprzed 200 lat - bitwę o Twierdzę Kłodzko.

Zdjęcie: Rynek w Kłodzku fot. Daniel Denys
Rynek w Kłodzku fot. Daniel Denys

Poprzedni




Byłam tam. Huk straszny, dym i zamieszanie, ale udało nam się zobaczyć co nieco i zrobić sporo fajnych zdjęć. Te powyżej pochodzą ze strony wiadomości24.pl
Swoje zdjęcia wstawię później :)

czwartek, 13 sierpnia 2009

Chata Magoda: Bieszczadzki żywioł ludzki cz. 2

Chata Magoda: Bieszczadzki żywioł ludzki cz. 2

Uwielbiam czytać wieści z Chaty Magoda. Ja jestem miastowa, pracuje na etacie, mam firmę i ostatnio coraz częściej zastanawiam się czy warto. W pogoni za lepszym (?) życiem brakuje nam czasu na przyjaciół, rodzinę. Nawet o urlopie można zapomnieć. Ludzie w mieście zamykają się we własnym domu, coraz mniej spotkań, chociażby na babskie plotki. Bezpośrednią rozmowę zastępują majle, smsy. A jak się już spotkają, to rzeczywiście nigdy nie wiadomo kto przyjaciel, a kto tylko mówi, że jest przyjacielem.
Zazdroszczę Jagodzie tej szczerości i sympatii. Zapatrzeni w siebie nie dostrzegamy innych.
Wiem, że ja nie dałabym rady żyć tak jak Jagoda, może dlatego, że nienawidzę gotować i sprzątać. Czasem tego żałuję, ale nie jestem dobrą gospodynią i nie tylko dlatego, że nie mam czasu.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Zęby

Zły dzień mam dzisiaj. Niedospałam, bo całą noc dawał mi popalić mój kochany ząbek. Tabletki nie pomagały, więc podjęłam męska decyzje, poszłam do dentysty i kazałam wyrwać, bo ratować to tam już nie było co.
A trzeba Wam wiedzieć, że osobiście nie znoszę dentysty, wolę iść do ginekologa :).
I teraz mnie pokarało, boli mnie 100 razy więcej niż przed wyrwaniem, do kitu z taka robotą.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009










Wczoraj z Agatą zrobiłyśmy sobie wypad weekendowy. Pojechałyśmy do Dusznik na Przebojowe Lato z Radiem Zet.
Było fajnie, jak na festynie. Budki z różnościami, Lotto i inne. Stałyśmy pół godziny w kolejce, żeby zakręcić kołem fortuny :)). Wygrałyśmy 2 barszcze czerwone, bo kostka rosołowa już się skończyła. Ja odpowiedziałam na pytanie prawidłowo to dostałam jeszcze reklamówkę. :))
Dowcipy kabaretu ubawiły mnie do łez, a koncert Formacji Nieżywych Shabuff sprawił, że wreszcie troszkę poczułam wakacyjnej atmosfery.
Za to koncert Lady Pank rozczarował. Stwierdziłyśmy, że powinien śpiewać z playbecka (czy jak tam sie to pisze). Chwilami nie wiedziałam, czy to nowa aranżacja czy on po prostu fałszuje, a kosmicznie długie elektroniczne solówki były strasznie wkurzające. Nie doczekałysmy do końca koncertu.